SYMBOLIKA CIAŁA I EMOCJI

Rysunek Leonarda da Vinci to nasz przewodni motyw w dzisiejszym poście. Człowiek, jego ciało jako boski makro- i mikrokosmos. Nasze ciało stanowi zwierciadło i doskonałość Wszechświata.

Uświadomienie sobie tego teraz, w czasie tak różnorodnych zmian, może stać się dla nas kopalnią wiedzy. Bowiem to w naszym ciele odbywają się rozmaite procesy naprawcze, które powinniśmy zrozumieć i zaakceptować, a to będzie zależało od naszej wiedzy na ten temat.

My, ludzie, dokonujemy rzeczy wielkich. Nie potrafimy jednak panować nad tym, co jest nam najbliższe - naszym własnym ciałem. Nasze wyobrażenia o zjawiskach chorobowych są, mówiąc delikatnie, jakby z innej epoki. Na polu medycyny niewątpliwie zrobiono dużo i wydawałoby się, że współczesny człowiek powinien być tak zdrowy, jak nigdy dotąd. Niestety, tak nie jest. Gdzie zatem tkwi przyczyna?

Po pierwsze, do tej pory dokładnie nie wiemy, czym jest choroba. Cios od losu, przekleństwo, kara z Niebios. Jest traktowana jako przeszkoda na drodze, zakłócenie, które trzeba jak najszybciej usunąć. A tymczasem choroba właściwie nią nie jest. Jest cielesnym wyrazem - symptomem i informacją, że zeszliśmy z właściwej drogi, że nie ma w nas harmonii i świadomości, jaki błąd popełniliśmy.

Niestety, tu nie pomogą żadne cudowne tabletki i zaklinanie rzeczywistości. Prawdziwe leczenie nie ma za cel usuwania symptomów, a zostawiania przyczyny. Zawsze choroba chce nam coś przekazać i nasze uzdrowienie zależy od tego, na ile będziemy chcieli zrozumieć to przesłanie. A za tym idzie nasza wrażliwość, świadomość i wiedza. Jakie obszary życia powinniśmy uporządkować, nad jakimi uczuciami i myślami zastanowić się, by je zmienić.

Zastanówmy się więc, jak to jest, że w dobie tak wielu wynalazków medycznych i produkowania ogromnej ilości różnych leków, tak dużo ludzi choruje? Otóż, nasza medycyna oparta jest w dużej mierze o różne badania laboratoryjne, testy, czynniki infekcyjne czy toksyczne. Nie mam nic przeciw temu, jednak widać to za mało, żeby naprawdę wyzdrowieć.

Według mnie są pewne obszary, nazwijmy je niezagospodarowanymi, które omijamy szerokim łukiem lub z jakichś powodów nie bierzemy pod uwagę. Oto one:

1. Przykazanie pierwsze: żyj naturalnie i świadomie.
2. Przykazanie drugie: naucz się żyć zgodnie z emocjami, ale kontroluj je stale.
3. Zastanów się, jaką ilość informacji Twój układ nerwowy i psychiczny może przyjąć. Bowiem za duża ich ilość może przekroczyć tzw. punkt krytyczny i uaktywnić różne schorzenia.
4. Jak dużo w Waszym życiu zajmują strach, lęk, niedowartościowanie siebie, brak akceptacji innych, nie lubienie siebie i tak dalej?
5. Dlaczego tak boimy się czegoś nowego, a tak kurczowo trzymamy się starych przekonań i wzorców?
6. Dlaczego tak często lubimy wracać do trudnych wspomnień z przeszłości, nawet jeśli to przynosi nam ból? Jeśli jednak chcemy to robić, zastanówmy się świadomie, po co to robimy?

Kim tak naprawdę jestem? Dla każdego może być taka odpowiedź. Za wszystkimi naszymi problemami zawsze stoi jakiś nie rozwiązany problem, jakiś egzamin, którego nie zdaliśmy w życiu. Poznanie siebie w czasach zmian jest bardzo ważne dla określenia siebie. Jeśli tego nie zrobisz, nie odpowiesz sobie na wiele pytań, które w dobie transformacji mają wielkie znaczenie.

Zadajmy sobie jeszcze jedno pytanie. Co powoduje nasze różne trudności życiowe? Kiedyś napisałam taką prawdę: odgrywamy pewne role na scenie życia, zakładając na siebie różne maski. To nie jest prawdziwe życie, to egzystencja w kłamstwie. Dlaczego to robimy? Chcemy zyskać uznanie i akceptację innych, jesteśmy tacy, jakimi chcą nas widzieć inni. Jednak czy jest nam z tym dobrze? Często zupełnie nie! Staliśmy się często „Aktorem” i „Wykonawcą” cudzych wyobrażeń.

Wielu z nas czuje, że coś jest nie w porządku, że żyjemy jakby obok siebie, że pozwoliliśmy aby wtłoczono nas w jakiś obcy nam schemat, który wcale nie jest nasz. Jeżeli tak jest, nie dziwmy się, że czujemy się z tym źle i chorujemy. Czy jest na to rada? Owszem, choć pewnie nie każdy będzie chciał ją przyjąć!

Oto ona - miej odwagę stać się prawdziwym sobą i porzuć rolę, którą grasz. Może to nie być łatwe, ale wybór jest tylko jeden. Przyjmij siebie takiego, jakim jesteś i obdarz miłością. Stań się harmonijną całością, bowiem zdrowym można być tylko wówczas, gdy jesteśmy w harmonii ze swoim wnętrzem i być sobą. To, takie proste, a jednocześnie dla wielu trudne!

Owszem popełniamy różne błędy, mamy różne wady. Ale to jest nasz bagaż i nasze nauki do przerobienia. Problemem jest to, że nie żyjemy swoją własną tożsamością. I właśnie choroba jest konsekwencją tego naszego postępowania. Być prawdziwym i dojrzałym, uznawać swoją własną prawdę, polegać na sobie i najważniejsze - kochać siebie, rozumieć i wybaczać. Wówczas mamy szansę stać się Całością!

Dlatego teraz porozmawiamy o czymś, co jest integralną częścią nas samych, choć współżycie z tymi czynnikami dla wielu wcale nie jest proste. A więc pomówmy o emocjach!

Czy w to wierzymy czy nie, jesteśmy istotami duchowymi, możemy twórczo działać i myśleć. A to, co wyrażamy - dobre i złe - może się spełniać. Zostaliśmy tak ukształtowani, że sami tworzymy swój los, a kiedy dostrzeżemy własne błędy, możemy zmieniać samych siebie, bowiem wewnątrz mamy taką moc. Gdy jednak pokornie poddajemy się złemu losowi, oznacza to, że zaczyna kierować nami lęk i strach przed zmianą oraz zwykłe lenistwo. W ten sposób krzywdzimy samych siebie.

Ktoś pięknie powiedział „Ciało duchowe jest to nić boska” i jego harmonijne wibracje przejmują inne ciała subtelne: mentalne, emocjonalne i fizyczne i wówczas możliwe są cudowne uzdrowienia.

Mózg i Umysł

W zachodniej kulturze mózg utożsamia się z umysłem. W kulturze Wschodu te dwie rzeczy są zupełnie czymś innym i choć mogą ze sobą współpracować, ich zadania są zupełnie inne.

Mózg opiera się na logice, natomiast umysł wewnętrzny jest umysłem nieświadomym i istnieje w świecie duchowym. Cokolwiek zaprogramujemy w umyśle wewnętrznym zostanie zapisane w mózgu, który przetwarza i realizuje program. Różnica między nimi jest taka, że mózg przewiduje przyszłość na podstawie teraźniejszości i pamięci zdarzeń z przeszłości. Natomiast umysł wewnętrzny widzi Wszechświat i nas samych jako dynamiczną całość, w której łączą się wzajemnie przenikające różne związki.

Ciekawostką jest to, że Wielcy Mistrzowie potrafią łączyć nasz wewnętrzny umysł z umysłem uniwersalnym i w ten sposób czerpać wiedzę Wszechświata, ukrytą od początku. My też możemy po pewnym treningu wejść w tzw. stan alfa i wówczas przenieść się w świat wyobraźni. Gdy ukształtujemy w myśli coś konstruktywnego, włączymy w to emocje, które zrodzą odpowiednie obrazy, nasz umysł wewnętrzny da nam ogromne moce do uzdrowienia, zmiany losu na lepsze czy przekształcenie osobowości. Jednak możemy też uruchomić inny proces, gdy ukształtujemy myśli destrukcyjne, które mogą wprowadzić nas w chorobę czy inne nieszczęścia.

Tak więc to nasze myśli i wyobrażenia stwarzają dobry lub zły los, zdrowie lub chorobę. Jaka wynika stąd prawda? Obserwujmy zawsze o czym myślimy i jakie mogą być z tego konsekwencje, dla nas, dla życia czy losu. Bowiem wszystko stwarzamy myślami.

Myśl również stwarza emocje - uczucia i tworzy tzw. myślokształty, które powstają niezależnie od tego, czy ich źródłem jest dobro czy zło, przyciągają też myślokształty innych osób. Pamiętajmy też o tym, że złe myśli ranią bardziej niż złe słowa i są bardzo niebezpieczne, bowiem na poziomie energetycznym wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Ale to nie wszystko - myśli i emocje tworzone w określonej przestrzeni, z reguły na trwale są pochłonięte przez znajdujące się tam przedmioty i ściany, co wpływa na to miejsce pozytywnie lub negatywnie.

Tak jest, gdy żyjemy w stałym konflikcie z innymi, ale też gdy stale wracamy do różnych przeżytych traum i trudnych przeżyć, gdy tkwimy w niewłaściwych dla nas wzorcach myślowych. Wówczas mogą zdarzać się przypadki powstawania w naszym ciele różnych stanów zapalnych, cyst, guzów. Pamiętajmy więc, że cokolwiek stworzymy w wyobraźni na poziomie mentalnym, może stać się rzeczywistością w świecie realnym.

Emocja: złość, agresja. Organ najbardziej narażony na te stany to Wątroba. To zaburzenie przepływu energii i krwi. Powodują bóle głowy, napięcia mięśni karku, szumy uszne, zawroty głowy, bóle brzucha i czasem depresje. Złość i frustracja mocno blokują wątrobę, co czyni nas podatnymi na wrzody, hemoroidy, migreny, nadciśnienia, niestrawności.

Nie zawsze chcemy okazywać złość, bowiem psuje to nasz wizerunek i to nie jest wcale dobrze. Gdy gotujemy się w środku, nasze wnętrze przypomina piekło. Tłumimy to uczucie, zamiast pozwolić mu na krótkotrwały, ale swobodny przepływ, który pozwala rozładować napięcie w całym ciele. A to pozwoli nam na rozpoznać problem, jaki tkwi za tym uczuciem. Bo tak naprawdę gniew nie zawsze jest czymś złym. Stanowi sygnał, że dzieje się coś, co mamy zrozumieć, mobilizuje nas do podjęcia działań, a nierzadko pomaga wyrwać się z kręgu rozpaczy czy bezsilności. Psycholodzy mówią, że w związkach partnerskich ludzie czasem potrzebują gwałtownego konfliktu, by potem móc zbudować prawdziwe głębsze relacje.

Jak więc widzicie, wszystko ma swoje dwie strony. W tym przypadku złość działa jak lustro, każe zwrócić uwagę na pewne sytuacje czy konfliktowe osoby, sytuacje, które w innych okolicznościach, z różnych powodów mogły zostać zignorowane.

Emocja: lęk. Działa toksycznie na nerki, może je uszkadzać. Ta emocja uszkadza energię nerek, wywołuje bicie serca, bóle kości, koszmary senne, moczenie nocne, nocne poty, mdłości i nierzadko artretyzm. Gdy lęk jest naszym stałym towarzyszem, w umyśle pojawia się wiele obaw. Dochodzą do tego problemy z oddychaniem oraz nerwica czy depresja. Możemy też stać się zbyt agresywni.

Lękowi zwykle towarzyszy znaczne obniżenie nastroju oraz spadek aktywności życiowej. Lęk może przybierać różne formy, może też mieć podłoże karmiczne. Dosyć często powodem lęku są trudne wspomnienia z dzieciństwa, szczególnie, gdy stosowany był nadmierny rygor lub męcząca nadopiekuńczość, ale też niewspółmierność wymagań w stosunku do możliwości dziecka. Długo trwający lęk może nas zmienić w osoby twarde, zimne i pozbawione ciepłych uczuć.

Emocja: smutek. Długotrwały smutek może uszkadzać płuca. Smutek to tak naprawdę przykrywka dla innych ukrytych emocji - lęku czy gniewu, które zostały stłumione. Gdy jesteśmy smutni, wycofujemy się w głąb siebie, bowiem smutek ma to do siebie, że musimy go odczuwać.

Ten rodzaj emocji powoduje zaburzenia przepływu energii w całym ciele, a zwłaszcza w sercu, płucach, jest przyczyną dużego zmęczenia, przygnębienia, płaczu, wewnętrznego napięcia i niepokoju, czasem zatrzymania okresu u kobiet.

Gdy do smutku dochodzą żal i rozgoryczenie, osłabiamy śledzionę, żołądek, płuca i trawienie.

Przy tej emocji wcale nie tak rzadko mamy dodatkowo poczucie winy. Jest to jakby formą samokarania się moralnego i społecznego, co może prowadzić do potępienia siebie. Poddanie się temu wskazuje na bierność i rezygnację z własnych potrzeb i duże poczucie winy często związane z własnymi ukrywanymi emocjami lub brakami.

Emocja: zamartwianie się i nadmierne rozmyślanie uszkadzają śledzionę i żołądek.

Znacie na pewno takie osoby, które w kółko i wciąż jak mantrę powtarzają, ile to złego przytrafiło im się w życiu, jak bardzo lubią do tego wracać i przeżywać te same problemy. Oczywiście nie mają zamiaru ich rozwiązywać, lecz skupiają się na wielokrotnym powracaniu do tych wspomnień. W takiej sytuacji żołądek zaczyna produkować coraz więcej kwasów, a zmęczona śledziona staje się coraz bardziej pozbawiona energii. Zaczynamy mieć problemy ze snem, brak nam silnej woli i pewności siebie. Zaczną dokuczać nam bóle brzucha, biegunki, staniemy się ociężali i jakby napompowani wodą. Takie stałe rozmyślanie, melancholia mogą nawet wywołać depresję.

Emocja: radość, stała ekscytacja, podniecenie bez umiaru osłabiają serce.

Chińczycy mówią: naucz się cieszyć spokojne, tylko taka radość i śmiech sprzyjają zdrowiu!

Zachowanie pogody ducha jest dla nas bardzo ważne, szczególnie w różnych sytuacjach życiowych. Radość wewnętrzna, poczucie, że nasze życie jest pełne, doskonałe i dobre jest na pewno tym czynnikiem, który prowadzi nas właściwą drogą, dodając nam sił i wiary.

Czasem jednak nasza radość jest wyrażana w sposób zbyt ostentacyjny, za głośny, bez umiaru i nieraz w sposób nachalny. Możemy stać się uzależnieni od takiej radości i żyć w stanie ciągłego podniecenia.

Nadmiar radości, choć to może dziwnie zabrzmi, prowadzi do niepokoju, nadpobudliwości i zaburzeń snu, może wyprowadzić z równowagi obieg serca. Pamiętajmy o tym, że każdy obszar ciała pozostający w chronicznym napięciu jest potencjalnym źródłem choroby.

Panowanie nad myślami, czyli nad sobą, daje władzę nad ciałem i życiem. Myśli mają moc sprawczą i każda z nich jest związana z określoną reakcją organizmu. Myśli rodzą uczucia, a te z kolei wywołują specyficzne reakcje fizjologiczne, prowadzące do konkretnych działań.

Biorąc pod uwagę wpływ emocji i myśli na nasze życie, trzeba nauczyć się dbać zarówno o wysoką jakość życia emocjonalnego oraz intelektualnego, ale i tu trzeba umieć wyważyć te dwie dziedziny.

Nie przywiązujmy zbyt dużej uwagi do procesów intelektualnych, bo wówczas zajmujemy się ciągle tym, co dzieje się w naszym umyśle, ale też miejmy swoje emocje pod kontrolą, bo to nie one mają nami rządzić, tylko my nimi. Serce i rozum są ważne, ale dominacja któregoś z nich nad drugim wskazuje na brak równowagi.

Na dziś to tyle, zapraszam na następne posty, tym razem o mądrości naszego ciała.

Pozdrawiam ciepło
Basia

Komentarze

  1. Basiu genialnie napisany blog. Nic dodać nic ująć w temacie. Najważniejsze w utrzymaniu zdrowia jest nie odchodzenie od swojej prawdy, bycie autentycznym zawsze w równowadze emocjonalnej. Ale i też dać uwagę swoim negatywnym emocjom. Przeżycie ich do końca i nie udawanie że tego nie ma, utulenie i odpuszczenie oraz transformacja w miłość i światło. Dziękuję Basieńko, poszło dalej w świat bo warto🥰❤️🙏😘
    Buziaki,pozdrawiam 😘
    Martencja

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się w 100% z tym co pisze Marteczka, dziękuję Basiu za kolejną porcję Twojej niezwykłej wiedzy i czekam na więcej 🥰🥰🥰
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Basieńko🥰 Wiem, że przeżywasz teraz swoją własną wodnikową transformację. Dla nas Wodników nie jest to spacer po parkowej alei raczej przedzieranie się przez zarośla. Życzę ci więc siły i światła w tym procesie. My spokojnie czekamy na nowe posty i wspieramy ciebie całym sercem. Przytulam mocno życząc zdrowych, wesołych, spokojnych i pełnych słońca Świąt Wielkanocnych dla Ciebie i Twoich bliskich🍀🌞🐣🐥🪺🥰❤️🍀

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz